piątek, 24 maja 2013

Najgorszy okres w roku.

Przepraszam za moje ostatnie długie przerwy między postami, ale nie wiem już w co mam ręce wsadzić, tyle ostatnio jest do roboty. A najwięcej niestety w szkole... Ale, jak się chce mieć wykształcenie to nie ma co narzekać.
Obiecałam posta z moimi sobotnimi zdobyczami lumpkowymi. Jestem bardzo zadowolona, jestem na pewno  kilka złotych do przodu ; )
1. Wcześniej już wspomniana koszulka projektu Stelli McCartney z kolekcji charytatywnej Comic Relief. Cudeńko. Muszę zacząć kupować T-shirt'y, bo znajdując go zdałam sobie sprawę, że jest moim jedynym.



2. Śliczna koszula w kwiatki, do której kupiłam też zwykłą czarną muchę. Ostatnio nie wyjdę z second hand'u bez koszuli, chyba to już trochę uzależnienie ; )

3. Piękny, błękitny gorset z River Island do którego jestem w trakcie zrzucania kilogramów. ; )


4. Zwykła różowa polóweczka, przyda się do gry w tenisa, a zamierzam się uczyć właśnie. Niestety pogoda pokrzyżowała mi plany i z jutrzejszej, jak na razie pierwszej lekcji, nici.

+ Śliczna tunika mgiełka od siostry W., za którą jej bardzo serdecznie dziękuję, bo przecudnie wygląda do czarnych leginsów. 

Od 5 dni z moim lubym robimy szóstkę Weidera. Efekty czuję wewnątrz, z zewnątrz dla innych jeszcze tego tak nie widać, ale sama też już widzę ujędrnienie mojej zimowej oponki. 42 dnia pokażę Wam efekty moich ćwiczeń, trzymam się w przekonaniu, że osiągnę swój cel minus 10 centymetrów, a wtedy być może i Was zmotywuję o ćwiczeń. ; )




niedziela, 19 maja 2013

Czuję słońce.

Dawno się tu nie pojawiałam. Wszystko biegnie do przodu łącznie z czasem. W piątek wybrałam się na osiemnastkę z moim dobrym ziomkiem z klasy. Zabawa była super, ale za to wczoraj musiałam trochę poodpowczywać po tej imprezie ;>

Ostatnio trochę nerwów przybyło odnośnie sesji z dziewczynami z klasy, niestety nie do każdego dociera powaga umowy słownej, oraz znaczenie praw autorskich. Przykra sprawa. Ktoś coś robi dla drugiej osoby, a ona to wykorzystuje chcąc mu zniszczyć to co osiągnął do tej pory. Na szczęście taki przypadek zdarzył nam się jeden, reszta dziewczyn zachowała się cudownie i jestem im za to bardzo wdzięczna : *

A tutaj mój osiemnastkowy outfit, nie zabrałam ze sobą stabilizatorów, jeden wieczór dałam radę.
Koszula jest zakupiona w lumpku, była wielką męską koszulą, ale spodobał mi się materiał i musiałam ją wziąć w swoje ręce i powstała prosta koszula bez rękawów. Spódniczkę uszyłam sama z materiału podarowanego mi przez babcię W., którym absolutnie się zachwyciłam. Muszka również wykonana ręcznie, ze sztucznej skóry, co najśmieszniejsze, tej samej, którą obite mam krzesła w kuchni.;> Butki kupiłam ostatnio, na jakiejś przecenie w raczej nie markowym sklepie. ; )


Odbyłam półtorej godzinną podróż do Siewierza komunikacją miejską i z tego miejsca pozdrawiam i podziwiam wszystkiego osoby, które dostają się z Siewierza choćby do mnie do szkoły. Podejrzewam, że jest to bardziej męczące niż sama szkoła ; )
Zapraszam na FANPAGE'a : *
W następnej notce pokażę moje wczorajsze znajdy w lumpku, między innymi T-shirt projektu Stelli McCartney z kolekcji Comic Relief. ; )

wtorek, 14 maja 2013

W pośpiechu.

Dzisiejszy post będzie szybki, bo na głowie mam dość sporo. Ostre poprawianie historii, która zdecydowanie mi nie leży. Jestem umysłem ścisłym, nie potrafię sobie poradzić z taką ilością rzeczy których trzeba wyuczyć się na blachę, wolę coś wziąć na logikę i to zrozumieć. Dodatkowo w czwartek czeka mnie dość ważny test z polskiego... Mam nadzieję, że się skupię i to pozałatwiam wszystko z pozytywnymi wynikami.
Pomyślałam dziś, że zrobię do szybkiego posta szybki makijaż z użyciem moich nowych sztucznych rzęs. Pomysłów było kilka, postawiłam na coś delikatnego, co bez rzęs nadaje się nawet na co dzień dla tych bardziej odważnych osób. Tak powstał makijaż w kolorach nieco neonowego różu, jasnej i ciemnej pomarańczy:
Jutro czeka mnie ciężka rozmowa na temat szacunku do próśb innych i przestrzegania słownych umów, które również są bardzo wiążące. Nie lubię sytuacji, kiedy ktoś lekceważy coś ważnego dla osoby, która robi temu komuś przysługę, poświęca swój cenny czas, sama nie wiele z tego mając.
Tymczasem zapraszam na FANPAGE'A. : *

poniedziałek, 13 maja 2013

I h8 spring.

Nienawidzę przejściowych pór roku. Wiosna i jesień zdecydowanie nie są dla mnie. Te szybkie zmiany temperatur, ciśnienia i wilgotności rozstrajają mój organizm... Teraz cały czas albo zimno i pada, albo nie pada, a wieje, a za kilka dni podejrzewam upały po 30 stopni. Do tego nie mogę spać, więc chodzę cały dzień jak zombie. Genialnie.
Dziś z dziewczynami wreszcie wzięłyśmy się za bardziej poważną organizację Memoriału Strzeleckiego. Regulamin już mniej więcej ułożony, trzeba nanieść jeszcze tylko drobne poprawki i oddać nauczycielom opiekującym się tym wydarzeniem. Trochę się doczekać tego nie mogę, bo strzelałam raz w życiu z pomocą taty, więc teraz chcę się bardziej indywidualnie wykazać. Tylko Ada musi mi dać lekcje strzelania :*
Wczoraj za to przetestowałam rzęsy. Według mnie wyglądają cudownie, może nie naturalnie, ale nie rzucają się bardzo w oczy swoją sztucznością. Muszę tylko opanować sztukę przyklejania ich, bo strasznie wbijają mi się w kąciki oczu. Mam w nich jedno zdjęcie, a być może uproszę Sabinkę na sobotę na sesję, to zaprezentuję je w całości z pełnym makijażem.
Dziękuję mojemu W. za ten prezencik : ****

niedziela, 12 maja 2013

Cześć mała.

Ehh, ten weekend mógłby być lepszy. Bardziej słoneczny, bardziej szalony. Ale za to był smaczny, szkoda, że takie pyszne były kolacje jadane o godzinie 22. Nigdy się za siebie nie wezmę jak W. będzie mnie tak tuczył. ; ) A niestety wielu ćwiczeń nie mogę wykonywać, więc zostaje mi tylko w miarę prawidłowe odżywianie się.
Wczoraj niesieni smakami na słodkie, wylądowaliśmy w plejadzie na drobnych zakupach dla W. i po ciastko. No i dostałam od mojego mężczyzny kolejny wizażowy gadżet, a mianowicie sztuczne rzęsy. Nie są to profesjonalne rzęsy, ale i tak jestem z nich mega zadowolona. Kupione w H&M za zawrotną kwotę... 5zł.  Akurat trafiła nam się przecena, to stwierdziłam, że muszę je mieć.

W czwartek przyjechała do mnie siostra, ponieważ wybierała się na swoja klasową dyskotekę w szkole. Kiedy to było, jak się stroiłam jak choinka na takie "imprezy"... ; ) Ale stwierdziłam, że jej pomogę, trochę ją podmalowałam i pożyczyłam kawałek mojej szafy. Mam zamiar wziąć ją na sesję kiedyś, bo jestem zakochana w jej oczach. Siostra ma na imię Wiktoria, ma 11 latek i chodzi sobie teraz do 4 klasy podstawówki. A w czwartek przed wyjściem zrobiłam jej kilka zdjęć:

A tu nasze zdjęcie z którejś jej wizyty:
Na obu zdjęciach małej ja robiłam makijaż. Tutaj lepsze zdjęcie z makijażem w kolorze zielonym z elementami złotego:


środa, 8 maja 2013

Hot spring days.

Wielka sesja za mną. Jako modelki wystąpiły dziewczyny ode mnie z klasy, a mianowicie dwie Anie, Klaudia, Oliwia, Oktawia i Agata. Ja się na kilka zdjęć również załapałam. A zdjęcia robiła Ada, za co wszystkie jesteśmy jej bardzo wdzięczne. Przyznam, było stresujące zrobić makijaż 4 dziewczynom na jednej sesji, ale jestem z siebie zadowolona ; )
Kilka zdjęć z backstage'u:





Ze wszystkimi dziewczynami super się współpracowało, a tu trochę efektów:
Oliwia

 Klaudia
Tutaj mamy Anię B. którą przekonałam do chłodnego niebieskiego, ale nie chcąc przesadzać makijaż zrobiłam subtelny i delikatny.

Jest i Oktawia:
Ania S. i Agata wybrały zdjęcia bez makijażu. Można je zobaczyć już niedługo na blogu Ady.

A na zakończenie my wszystkie razem.

Oraz mój makijaż dopasowany dziś do mojego outfitu:

Wiele dziewczyn boi się długich spódnic, a nie ma czego. Są ładne, kobiece, a nawet seksowne, mimo iż zakrywają wszystko, łącznie ze stabilizatorami, które na zdjęciu mam na sobie, a cudeńka te jest ciężko ukryć, dlatego też wybieram się do lumpka na łowy takich spódnic ; )
+ Zdjęcia z sobotniej sesji z Sabiną, które wreszcie do mnie dotarły : *







wtorek, 7 maja 2013

Meksykański szał.

Cześć wszystkim!
Cóż za szczęście, że teraz są matury. Te dodatkowe trzy dni wolnego są jak zbawienie. Jutro jeśli pogoda dopisze to czeka mnie wielka sesja z dziewczynami z klasy. Sporo nas będzie, nie wiem czy dam radę wszystkie równie ładnie umalować. Jeszcze mi się nie zdarzyło malować 8 dziewczyn naraz ; )

Z racji tego, że w Lidlu rozpoczął się tydzień meksykański, a my  z W. bardzo lubimy ostre smaki, wczoraj na obiad stworzyliśmy burito. Kolejne pyszne i szybkie jedzenie ; ) 
Składniki są proste, choć nie wszędzie dostępne. Ja przez bardzo długi czas miałam problem ze znalezieniem w naszych sklepach cheddar'a. Aktualnie jest dostępny w Lidlu co bardzo mnie cieszy, bo po spróbowaniu go wczoraj, bez pamięci zakochałam się w tym pomarańczowym, pikantnym serze. Do naszego burito użyliśmy mięsa mielonego wieprzowego, kukurydzy, fasolki chilli (również dostępnej w Lidlu) i cebuli. Farsz przygotowany z tych składników doprawiliśmy widoczną na zdjęciu przyprawą do burito, wegetą i salsą ze słoiczka. Ową salsą posmarowaliśmy następnie podgrzane na patelni tortille, nałożyliśmy farsz i posypaliśmy obficie cheddar'em. Wyszło nieziemskie. Ale uprzedzam, jest to jedzenie głównie dla amatorów ostrych wrażeń. Z wczorajszych doświadczeń teraz wiem, że jeżeli poczekacie godzinę ze zjedzeniem i dacie się wszystkiemu przegryźć, to dawka kapsaicyny będzie dwa razy większa i wtedy naprawdę pali. 

Dziś cheddar wykorzystałam do szybkich roladek z piersi kurczaka. Spełnił swoje zadanie równie dobrze co w burito. Mam nadzieję, że zostanie na stałe w Lidlu. ; )

niedziela, 5 maja 2013

To był maj...

Zabiegany dzień już prawie za mną. Jeszcze tylko randka z matematyką i koniec. Z wczorajszej sesji mam na razie tylko dwa zdjęcia:


Makijaż wykonany oczywiście przeze mnie. Wieczorem, zmęczeni z W. zrobiliśmy chyba najpyszniejszą kolację na świecie. Wykwintne danie w cenie studenckiej ; ) Wystarczą tylko: zakupione w Biedronce mrożone podgrzybki z cebulką, sos pieczarkowy Knorra w torebce i trochę makaronu rurek (w naszym wypadku 3/4 paczki, ale my pochłaniamy jedzenie ;). Podgrzybki przesmażyć na oleju z odrobiną masła, makaron w między czasie ugotować, sos rozrobić zgodnie z przepisem na torebce, wlać do podgrzybków. Doprawić czosnkiem granulowanym, solą lub wegetą, pieprzem i majerankiem, dodać ugotowany makaron, wymieszać. Danie wychodzi przepyszne, szczególnie jak ktoś jest miłośnikiem smaku grzybów leśnych tak jak ja. A wygląda tak:
Na dzisiejszej sesji powstało znów kilka zdjęć mojego makijażu i choć ryzykuję życiem, wrzucam je jeszcze nie obrobione, bo i tak mi się strasznie podobają. Dodatkowo kilka zdjęć z wypadu na działkę z W. dziś popołudniu. Widok stokrotek zmusił mnie do zaplecenia wianka. ; )



Wreszcie pokazałam mojego lubego ; ) Wianek suszy się w pokoju, a ja tymczasem zaczynam powtarzać matmę ; )


sobota, 4 maja 2013

Bo po burzy, musi być tęcza.

Słońce! W końcu zaczęło świecić. Poprawa pogody doprowadziła dziś do spontanicznej sesji zdjęciowej z Sabiną. Efekty mam nadzieję będę mogła przedstawić już jutro. 
Wczorajszy koncert jak najbardziej na plus, usłyszałam dwa utwory które bardzo chciałam usłyszeć, więc jestem zadowolona. Nie przeszkadzała mi nawet wielka ulewa, przez którą wróciłam do domu cała przemoczona. Zdjęcie udało mi się stworzyć jedno na którym widać cokolwiek, choć i tak jakość jest straszna. 

Jutro szykuje się kolejna sesja, tym razem będę się wcielać głównie w rolę wizażystki. A co do makijażu, w tytule nie przypadkowo pojawiła się tęcza. Zabawiłam się trochę kolorami i ożywiłam nieco ten szary dzień. Oto efekty, z których jestem bardzo dumna. ; )



piątek, 3 maja 2013

Deszczowa piosenka.

Cześć wszystkim!
Majówkowy weekend nie spełnił moich oczekiwań. Dlaczego zawsze, jak ma się plany zależne od pogody, to pogoda zrobi Ci na złość? Za oknem brzydko, szaro, mokro, a miały być zdjęcia. Wczoraj musiałam poprawić sobie humor zniszczony przez ulewę i zrobiłam makijaż, kojarzący mi się ze słońcem, a raczej z jego zachodem.
Dziś z W. i znajomymi wybieramy się do Czeladzi na koncert Pezeta. Od bardzo dawna chciałam go zobaczyć, ale jedyna okazja jaka była 26 stycznia tego roku w Katowicach, zdecydowanie mi nie pasowała. Tym bardziej cieszę się z dzisiejszego nadchodzącego koncertu. Dodatkowo czeka mnie wieczór bez stabilizatorów, co też sprawia mi radość. 
W poście wprowadzającym nic na ten temat nie wspominałam. Przypadło mi niemiłe schorzenie, które zmusza mnie od niedawna, bo od zaledwie tygodnia, do noszenia stabilizatorów stawów kolanowych, na obu nogach. Na razie minął tylko tydzień, a już zdążyłam je bardzo znielubić, choć czeka mnie jeszcze co najmniej pół roku życia z nimi. Mam nadzieję, że się przyzwyczaję, w końcu to dla mojego dobra. Postaram się pokazywać Wam stylizacje ukrywające stabilizatory. Być może któraś z dziewczyn ma taki sam problem? 
Wezmę ze sobą dziś aparat, wrzucę jutro jakieś zdjęcia z koncertu. ; ) Może makijaż też dziś zrobię jakiś rozweselający, bo pogoda mimo iż się poprawiła, nadal nie jest taka jak bym chciała.
Do następnego posta!

czwartek, 2 maja 2013

1,2,3... START!

Witam serdecznie!
Blogi, blogerki, moda na pisanie, dzielenie się życiem, pomysłami, radami. Wirując po internecie, czytając wpisy, oglądając zdjęcia, sama zapragnęłam mieć taką wirtualną siebie. Od dawna o tym myślałam, ale nigdy nie mogłam się za to zabrać, bo albo nie było czasu, albo widziałam przed sobą porażkę. Dziś, w deszczowy dzień, widząc już cały internet i treści w nim zawarte, postanowiłam wreszcie sama zacząć coś robić. Pokazać kawałek swojego życia, a przede wszystkim swoich zainteresowań. Ale może najpierw się przedstawię. Mam na imię Karolina, od imienia właśnie wzięło się Charlotte, zaczerpnięte z pięknego języka francuskiego. Pochodzę z Sosnowca, mieszkam tu od zawsze i długo tu jeszcze pozostanę. Uczę się w liceum, aktualnie jestem w pierwszej klasie, więc młodzik ze mnie jest. Jestem zwyczajną nastolatką, o niebanalnym charakterze, ale to zapewne zobaczycie z czasem. A czym się interesuję? Nie jest to nic nadzwyczajnego, ale tym się zajmuję, to sprawia mi radość, towarzyszy na co dzień, a mianowicie moda, makijaż i gotowanie. Moda... Bardzo obszerne pojęcie. Nie jestem z tych dziewczyn, które wydają fortunę na ubrania i czują się fashion. Najlepiej w swoich outfitach czuję się wtedy, kiedy wiem, że kosztowały mnie grosze i trochę wysiłku, a nie wejście do centrum handlowego i rzucenie kartą kredytową taty na ladę. Moją miłością są second handy, 3/4 mojej szafy pochodzi z tego rodzaju sklepów. To naprawdę wspaniałe uczucie skomponować strój, z elementów, których nikt nie ma, a za które zapłaciło się tyle co za kawę w kawiarni. Makijażem bawiłam się już jako dziewczynka, ale nigdy nie miałam do tego kosmetyków, ani nie wierzyłam, że mogę zrobić na oczach coś ciekawego, interesującego. Moja pani fotograf Sabina przypomniała mi o kosmetykach, wyciągnęła ze mnie pasję. I jestem jej za to bardzo wdzięczna. Mój W. pomógł mi trochę w spełnianiu się, dając mi na walentynki wspaniałą paletkę cieni, kolorową bardziej niż tęcza. Umiejętności kulinarne zaczęłam rozwijać w momencie, kiedy moim obowiązkiem stało się codzienne gotowanie obiadów dla siebie i taty. Do tego wszystkiego pojawił się W., miłośnik kuchni, dobrego smaku, sam również kochający gotować. Naszych romantycznych kolacji nie spędzamy przy świecach, a przy kuchennych palnikach. Wspólne gotowanie, krzątanie się po kuchni, uzupełnianie się w swoich zadaniach, bardzo nas do siebie zbliża, tworzy między nami specjalną więź. Próbujemy, wymyślamy, szukamy nowych przepisów, nigdy nie jakiś bardzo wymyślnych, stawiamy raczej na szybką, ale smaczną i pożywną kuchnię.
Będę Wam na bieżąco pokazywać co się u mnie dzieje, przykleję do siebie aparat i będę dokumentować moje nieprzeciętnie przeciętne życie. A na początek, tak na zapoznanie się, macie moje zdjęcie, zrobione przez wspomnianą już wcześniej Sabinkę.

Do następnego razu kochani!